Zachwycające, wysokogórskie krajobrazy podczas wspinaczki kamperem przez przełęcz Stelvio!
Przed podróżą powrotną przygotowaliśmy kamper do trasy w kilku serwisach w okolicach Tychów. Przegląd, naprawa drobnych uszkodzeń, wymiana opon, sprawdzenie instalacji gazowej, wymiana rolety w oknie. Zlecliśmy naprawę wszystkich rzeczy, które nas niepokoiły i myśleliśmy, że wszystko działa jak należy…
Ruszyliśmy w drogę powrotną – na południe (Część 1 – KLIK), po drodze zatrzymując się w Mszanie na Śląsku – tam, tuż przed granicą znajduje się darmowy parking, można nabrać wody, zrzucić nieczystości, spędzić noc jak ktoś ma taką potrzebę (znajdziecie na park4Night).
Wyjechaliśmy późno i już w okolicach czeskiego Brna postanowiliśmy przenocować na zajeździe przy autostradzie. Włączyliśmy lodówkę – i po jakimś czasie wyczuliśmy smród gazu… Ale przecież instalacja była sprawdzana, przewody wymieniane, auto stało w serwisie prawie 3 tygodnie… Akurat trafiliśmy na święto w sierpniu wszystko w okolicy było zamknięte. Rozważaliśmy nawet żeby się cofnąć do Polski do serwisu, który za to odpowiadał, ale nie mogliśmy pozwolić sobie na kilka dni zwłoki, byliśmy już spakowani, itp, itd…
Zrobiliśmy eksperyment, zostawiliśmy na trochę włączoną instalację gazową – niestety, wszystkie czujniki zamontowane w kamperze po jakimś czasie zaczynały wyć… A co byłoby gdybyśmy zmęczeni szybko zasnęli???
Postanowiliśmy jechać dalej, trochę „wyprawki” żywieniowej mieliśmy w lodówce, ale podczas jazdy działa z akumulatora, a na campingach z prądu. Jakoś dojedziemy…
1. Austria
Uwielbiam Alpy, za każdym razem kiedy tu jesteśmy, podziwiam schludność, piękne widoki… Jak byłam dzieckiem uwielbiałam oglądać serial „Doktor z alpejskiej wioski” ;), akcja mnie jakoś nie wciągała, ale widoczki mi się bardzo podobały 🙂
Chcieliśmy trochę tu pobyć nad jeziorami – wybraliśmy jezioro Attersee, do którego pojechaliśmy brzegiem jeziora Traunsee, przy którym zatrzymaliśmy się na postój KLIKNIJ – Parking nad jeziorem.
Objeżdżając jezioro dookoła, wszystkie campingi odbiły nas ze względu na brak miejsc, i już mieliśmy jechać dalej nad obok położone jezioro Mondsee, ale postanowiliśmy spróbować dostać się na ostatni po drodze camping Inselcamping Unterach, i chociaż miał wywieszkę „Brak miejsc” to miła obsługa wpuściła nas na nocleg. Kamping nie ma przychylnych opinii w Google, ale nam się podobał 🙂 Super dostęp do jeziora, szlaki górskie wokół, mnóstwo miejsca i możliwości spacerowania. Piękne widoki na góry, cóż więcej … 🙂
W planie mieliśmy odwiedzić Innsbruck, a dalej zrobić pohikować szlakiem jezior z widokiem na Matternhorn, ale niestety zmieniła się prognoza pogody. Radar pokazywał nadciągające chmury i nadchodzący tydzień opadów… zatem zmiana planów … i uciekamy przez deszczem na południe. Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze w uroczym miasteczku Chiusa, Klausen… Bardzo, ale to bardzo nas kusiło, żeby w Dolomity skręcić 🙂 … no ale pogoda…
Chiusa, Klausen
2. Trafoi
Dojechaliśmy do Trafoi – na kameralny kamping z widokiem na lodowiec. Miejsce stanowi bazę wypadową na okoliczne szczyty. Szkoda, że tak nam się śpieszyło bo prognozy nie były zbyt ciekawe, i w sumie mieliśmy tylko jeden słoneczny dzień, żeby móc bezpiecznie przejechać Stelvio Pass…
Dokładny opis przejazdu, foty, film zobaczycie TUTAJ
… Zjeżdżając do Bormio zaczęły dymić nam „serwisowane” hamulce (to podobno normalne:))... a i „serwisowane” koła zaczęły skrzypieć na zakrętach… Potem to jakoś ucichło, ale po przyjeździe, czekała nas naprawa wszystkich wcześniej „naprawionych” rzeczy…
3. Włochy
Odpoczęliśmy trochę na parkingu dla camperów w Lovero (niezła nazwa:)) i brzegiem jeziora Como dalej na południe.
I w sumie to byłoby na tyle atrakcji tej trasy. Mieliśmy nadzieję na postój w kilku miejscach po drodze, ale pogoda nie była najlepsza. Po deszczowej kilkugodzinnej jeździe, późnym wieczorem zaparkowaliśmy na kampingu Columbus w Celle Ligure nad Morzem Śródziemnym. No i to było dziwne przeżycie 😀 Byliśmy bardzo zmęczeni i nie chciało mi się za bardzo zastanawiać dlaczego jedna z rodzin rozstawiła się i bawiła z dziećmi nad kratą ściekową kampingu…
4. Francja – elegancja
We Francji to zawsze coś ciekawego nam się przydarza. Na przykład w 2020 roku, kiedy jechaliśmy poprzednim kamperem do Polski zaliczyliśmy na autostradzie poważną awarię silnika. Próba znalezienia pomocy i wytłumaczenia co się stało, zajęły nam parę godzin. Niby człowiek zna języki, ale we Francji bez francuskiego czuliśmy się, jakbyśmy przylecieli z innej planety. Skończyło się na podróży na lawecie do mechanika … ale to inna historia… 😀
Tym razem to „naprawione„ okno (wspomniałam o nim na początku postu), które miało wymienioną roletę zaczęło przeciekać… Ale od czego się ma srebrną taśmę i stalowe nerwy…
Trasa z przygodami… Gdyby nie pogoda, to trochę więcej miejsc mogliśmy zobaczyć na tak długiej trasie. Rozpogodziło się dopiero w okolicach Walencji, i pełnym słońcu dotarliśmy do domu, gdzieś tam na końcu Europy 🙂
PS Usterki po serwisowe opisałam nie po to, żeby komuś psuć opinię. Bo to nasze niedopatrzenie i ufność w profesjonalizm oferowanych usług nam nieco utrudniły przejazd. Wydawało nam się, że skoro powierzyliśmy naprawy konkretnych rzeczy specjalistom, którzy cenią się przecież przyzwoicie, to możemy być pewni, że wszystko zostało sprawdzone i przygotowane. Po przyjeździe do domu, wystarczyło, że mechanik przyłożył specjalistyczny czujnik gazu do butli, i po paru sekundach okazało się, że ktoś błędnie połączył nakrętki w przewodach. Gdyby ten ktoś sprawdził czujnikiem, tak ważną rzecz po montażu, to nie naraziłby nas na ogromny stres, a kto wie, może i jeszcze coś gorszego… Pomijam rozszczelnione okno, które musi zostać wyjęte do osuszenia i ponownego zamontowania i uszczelnienia), i kilka innych rzeczy, które zostały uszkodzone podczas „naprawy”.
No cóż, dla nas kolejna nauczka. Wygląda na to, że to dobrze jest mieć ograniczone zaufanie do „ekspertów” i „specjalistów„, na pewno gdzieś tam są złote rączki, na które nie trafiliśmy tym razem …
Zostaw komentarz, pytanie...